Przez ostatnie tygodnie często zastanawiam się jak to jest z tym czasem, dlaczego ucieka mi przez palce… dlaczego na nic po prostu nie mam czasu.

Pracuję, czytam, słucham ciekawych filmików, procesuję, medytuję i myślę sobie przecież się rozwijam, przecież dbam o siebie, robię wszystko czego się uczę… to dlaczego pojawia się jeszcze we mnie taka złość, że na wiele rzeczy nie mam po prostu czasu. Doba jest za krótka, a ja czuję się każdego dnia zmęczona…


Jesień to taki szczególny czas, czas kiedy zwalniamy, wieczory są bardzo długie, dni uciekają szybko i wiele rzeczy nastraja nas depresyjnie. Uświadomiłam sobie ostatnio jak jeszcze pojawiają się chwile, w których nie dbam o siebie… kiedy nadal bywają momenty, że nie doceniam swojego czasu. Pochłonięta swoim rozwojem, wpadłam również w pułapkę.

Uciekałam w przyszłość. Nie da się tak żyć, nie da się żyć ani w przeszłości ani w przyszłości.

To się okazało dla mnie naprawdę bardzo uświadamiające, ponieważ przez większość mojego życia żyłam w traumach, uwięziona w swojej przeszłości. Tak funkcjonujemy kiedy nie leczymy naszych traum. Praca z wewnętrznym dzieckiem pomogła mi wyjść z tkwienia w przeszłości jednak przez ostatnie miesiące żyłam w przyszłości co spowodowało, że moje działanie zostało też zablokowane. Nie było mnie tu i teraz a co za tym idzie? Pojawiła się walka, walka tak jak kiedyś sama ze sobą, targowanie się o czas dla siebie, o zauważenie mnie, o poświęcenie mi uwagi, uszanowanie mnie w mojej sytuacji. Ale czy ja siebie tutaj szanuję? Czy kiedy jestem z dziećmi to jestem z dziećmi? Czy kiedy jestem z mężem to jestem z mężem? Zaczęłam to analizować, zaczęłam zastanawiać się o co chodzi skoro tak się teraz poczułam. Zaczęłam planować co zrobię za parę tygodni, zaczęłam żyć i koncentrować energię tam daleko w przyszłości. Poczułam w końcu się tak zmęczona, że kiedy zajrzałam w siebie to sama byłam zdziwiona. Pochłonięta swoim rozwijaniem siebie i presją jaką sama na siebie wywarłam nie doceniłam siebie. Ciągle koncentrując się na przyszłości, na sprawach do zrobienia, na kolejnych warsztatach, kursach do zrobienia, nie doceniłam siebie.

Nie zauważyłam, że robię to co teraz mogę, że też robię kolejne warsztaty, że też się rozwijam… Ale chwila nieuwagi potrafi bardzo czasami ściągnąć nas w dół. Tak samo kiedy dokopujemy sobie, to nie dbamy o siebie, dokopujemy wtedy naszemu wewnętrznemu dziecku, które i tak już ma dosyć! Kiedy sobie uświadomimy, że kiedy myślimy źle o sobie to wtedy myślimy źle o naszym wewnętrznym dziecku to czy mamy ochotę jeszcze bardziej sobie dokopywać? Tutaj jest nasza odpowiedzialność, nie zganiamy już winy na innych, że to ktoś nas tak potraktował. Dlatego potrzeba dużo uwagi i dużo samodyscypliny aby zmienić i uzdrowić nasze życie. Potrzeba dużo odwagi i jeśli jesteś teraz na terapii to podziękuj sobie, uszanuj siebie i doceń w tym co robisz dla siebie. Potrzeba wziąć odpowiedzialność za siebie. Życie jest ważne teraz, teraz jest czas aby zadbać o siebie, bo to jakie kroki podejmiemy teraz to będą efekty w przyszłości. Nie ma innej drogi, ani żyjąc w przeszłości ani żyjąc w przyszłości. Trzeba robić to co na tą chwilę czujemy, nawet jeśli jeszcze nie ma efektów. Efekty będą kiedy będzie wytrwałość w działaniu, konsekwencja i dbanie o siebie, o swoją przestrzeń w taki sposób aby czuć się z tym dobrze. Kiedy ciągle czujemy że walczmy, kreujemy jeszcze większy opór. Warto zaakceptować, pogodzić się z tym co jest teraz, na tą chwilę. Jeśli pracujesz z wewnętrznym dzieckiem, zaakceptuj, że ono się boi, że się złości, że czuje opór. Ono ma do tego prawo. Jeśli rozwijasz się duchowo i są sytuacje, które ciągną w dół, zaakceptuj je. Dzięki temu stworzysz przestrzeń i zobaczysz dlaczego spotyka Cię to co właśnie Cię spotyka. Bez walki, bez oceniania siebie, bez krytykowania siebie, bez osądzania siebie… zanurzasz się w tym co jest i dochodzi do Ciebie prawda, którą masz w sercu. Emocje kreują bardzo duży opór przed zmianą ale jeśli wytrzymasz ten czas to później już jest lżej…

Jest wiele aspektów dbania o siebie, akceptacji siebie. Dużo przerobimy na sesjach, dużo pomoże nam terapeuta, ale ani żaden mentor ani terapeuta nie zrobi tego za nas.

To tez dla mnie kolejna pułapka w jaką wpadłam. To się zaczęło kiedy zaczęłam już planować kolejne kursy i warsztaty. Wybiegając w przyszłość, w kolejne kursy odwróciłam uwagę od siebie. Wiem jaki jest mój kolejny krok ale nie słuchałam siebie. Dlatego tak ważna jest ciągła uwaga na siebie. Chodzi o to, aby była równowaga we wszystkim. Ja też się rozwijam i nie ma nic złego mieć wsparcie, inwestować w siebie, mieć terapeutę ale tylko wtedy kiedy też pracuję sama nad wszystkim. W pewnym sensie chciałam uciec od tego co mam wewnątrz siebie. Nie ma różnicy czy to akurat jest terapia z wewnętrznym dzieckiem czy kolejne warsztaty rozwoju duchowego. Nie da się przeskoczyć i nie spotkać z tym co woła o naszą uwagę.

Może pojawić się myśl, że ja już to przerabiałam i znowu mi to wywala?

Tak, wywala a moim zadaniem jest tam zejść i spotkać się z tym kolejny raz. Nie siedzę i nie obwiniam siebie, że po raz kolejny mi to wywala. Nie osądzam siebie, że czuję lęk przed jakimś działaniem czy złość. Rozumiem, że te części mnie jeszcze potrzebują uznania. Przyjmuję to teraz jako doświadczenie i lekcje. Doceniam i szanuję każde doświadczenie bowiem wiem, że nie spotyka mnie to przez przypadek. W pełni biorę odpowiedzialność za siebie, swoje życie, za swoje samopoczucie, za swój czas. To jest w moim interesie poukładać to tak abym ja czuła się bezpieczna, doceniona, zauważona i mogła również odpocząć kiedy tego potrzebuję bez wyrzutów sumienie.

Będąc dzieckiem nie miałam tego czasu też dużo dla siebie a do tego byłam ciągle popędzana… teraz mogę ja sama sobie zorganizować wszystko tak abym już nie miała uczucia, że ciągle pędzę, że na nic nie mam czasu. Czasami wystarczy uświadomienie sobie tego i zmiana percepcji postrzegania rzeczywistości.

To ja sobie tworzę swoją przestrzeń i od dziś postanawiam, że mam CZAS na WSZYSTKO czego potrzebuję.

Z miłością,

Sprawdź inne wpisy: