Dlaczego chcemy być jak inni…?

Dzisiaj już wiem kim jestem, ale jeszcze niedawno często zastanawiałam się dokąd zmierzam, jak mam siebie realizować, jak odkryć sens swojego życia na tym świecie, co to znaczy dbać o siebie i dlaczego ciągle porównuję się do innych.

Chcę dziś opowiedzieć jak przez większość mojego życia chciałam być jak inni ludzie. Nie wierzyłam w siebie, w swoje możliwości i nie ufałam sobie….Właśnie nie ufałam sobie. Dlaczego akurat teraz o tym piszę? W ostatnim czasie wiele dzieje się również u mnie. Rozwijam się nadal i wiele rzeczy przechodzę. To jest normalne, że raz na jakiś czas pojawiają się wątpliwości i pytania, problem tylko polega na tym aby to nie zdeterminowało naszego życia. Mnie na chwilę odłączyło z realnego życia, z rzeczywistości!

Czasami jeszcze kiedy pojawiają się osoby w moim życiu, które mi imponują i są w swoim rozwoju wyżej to jakby automatycznie załącza sie chęć bycia jak te osoby.

Poznałam ostatnio bardzo fajną osobę, która wiele rzeczy mi wyjaśniła w związku z odczuwaniem siebie i intuicją, jak również moją pracą z klientami. Bardzo wiele informacji, które do mnie przychodziły były jak najbardziej prawdziwe jednak pojawiły się wątpliwości i kwestionowanie tego w głowie. Umysł racjonalny tak czasami potrafi namieszać . Pojawia się konflikt serce a umysł. Piszę o tym dlatego ponieważ na pewnym etapie kiedy się rozwijamy i uwalniamy również tramy wiele rzeczy kwestionujemy w naszej głowie… idealizujemy nawet, kiedy chodzi o rodziców też. A prawda jest taka że wszystko co przychodzi to jest nasza prawda, którą my czujemy i choćbyśmy wiele razy różnych rzeczy nie rozumieli to to jest nasza prawda, która do nas przychodzi.

W miarę uwalniania się z traum pogłębia się nasza intuicja bo zostaje odblokowane połączenie z życiodajną energią, ze wszechświatem. Problem polega na ty, że czasami to co przychodzi wydaje się wręcz nierealne. Ale jak nauczyć się wierzyć sobie kiedy od dziecka słyszałam, że wymyślam, kiedy słyszałam, że jestem pieprzoną egoistką kiedy mówiłam co czuję i kiedy matka się ze mnie wyśmiewała. Ja czułam niesprawiedliwość że to wszystko co się działo w moim domu nie było ok!

Od paru dni przypomina mi się w głowie jedno wydarzenie z mojego rodzinnego domu. Kiedy to mój brat już wtedy uzależniony od narkotyków i alkoholu po raz kolejny zrobił awanturę w domu. Zawsze się tego panicznie bałam, to był lęk o bezpieczeństwo, o przetrwanie w tej rodzinie. Bałam się, że w końcu zabije kogoś z nas, bo było w nim tyle agresji. I mama, która za wszelką cenę zawsze próbowała to ukryć. Ponadto zawsze kiedy oni się kłócili ja stawałam w środku i próbowałam ich godzić, potrafiłam również czasami godzinami nie spać i czuwać kiedy tylko rodzice się kłócili. To teraz przejawia się w moim życiu tak, że czasami na siłę chcę tak bardzo wszystkim pomóc nawet kiedy o tą pomoc nikt mnie prosi. A później jestem zdziwiona kiedy mi się obrywa. Dlaczego zwracam na to uwagę ? Bo wiem, że wiele z nas tak ma. Chcemy tak bardzo pomagać innym, wychodzić przed szereg nawet kiedy nikt nas o to nie prosi. To też często jest wyniesione z domu właśnie. Zwracam też uwagę na to aby zająć się w tym czasie sobą. Kiedy pojawia się takie silne uczucie stanąć przed kimś i na siłę komuś pomóc to wtedy to jest znak że za chwilę opuścimy siebie. I tu nie chodzi o to, żeby nie pomagać bo ja też pomagam i prowadzę sesje ale to ma być kiedy dwie strony tego chcą. Straciłam niedawno bardzo dużo energii pomagając komuś na siłę. W efekcie to ja na tym ucierpiałam bo aby pomoc była skuteczna trzeba kogoś zainspirować do zmian a nie robić za niego brudną robotę a ten ktoś nadal będzie siedział na pupie! W energii jest tak, że jak gdzieś oddamy coś za darmo to niestety my później mamy braki i cierpimy. Możemy sobie nawet nie zdawać z tego sprawy ale tak właśnie jest.

Wychowywałam się w domu gdzie pomagałam mamie, rodzeństwu a kiedy mi była potrzebna pomoc to zostałam sama. No właśnie tam gdzie role są wywrócone do góry nogami to później jest tak, że wszystko jest wywrócone do góry nogami.

Piszę o tym też dlatego aby uświadomić, że to nie nasza wina, że później w związkach się nam nie układa, nie umiemy zając się własnymi dziećmi czy nasze relacje z przyjaciółmi po kolei się sypią. Na koniec czujemy się wykorzystani, oszukani i czujemy straszną niesprawiedliwość. Trzeba sobie uświadomić że to wszystko najczęściej jest efektem naszego wychowywania się w rodzinie dysfunkcyjnej albo patologicznej. W mojej rodzinie było zabronione cokolwiek wynosić na zewnątrz. Ale to też normalne przecież. Dlaczego mi ta sytuacja z moim bratem tak się ostatnio przypomina ? Bo to jest dla mnie dowód na to, że to ja byłam ta zdrowa, że to ja myślałam najbardziej racjonalnie i że to ja widziałam cały ten syf! Kiedyś doszło do sytuacji gdzie mój drugi brat prawie zabił brata alkoholika ponieważ bronił moją matkę. Wszyscy pijani oprócz młodszego brata, który poszedłby do więzienia za zabójstwo, nikogo by nie obchodziło to, że brat bronił matkę przed bratem psychopatą. Ponadto o mało nie zgwałcił mojej siostry, która uciekała przez okno a ojciec chodził z połamanymi żebrami. Kiedy ja zareagowałam i powiedziałam mojej matce, że ma się leczyć to zostałam totalnie zmieszana z błotem. Usłyszałam, że mam się nie wtrącać bo to jest ich życie. Ale kiedy ja byłam ciągle w to mieszana bo moje rodzeństwo też ze wszystkim przychodziło do mnie. To ja byłam ich matką a nie siostrą. I kiedy rodzice tak mówią to ok, ale co kiedy to tak bardzo wpływa na wszystkich innych?

Mieszkałam wtedy w Szkocji, zabrałam siostrę do siebie. Modliłyśmy się, żeby nasz brat poszedł do więzienia w końcu. Ale ile to trzeba było się nachodzić żeby tak w końcu się stało. Nigdy nie mogłam pogodzić się z tym, że rodzice tak lekko podchodzili do wszystkiego, w sensie mama tłumaczyła się tym, że i tak nigdzie pomocy nie uzyska. A ja wiem, że to nie o to chodziło. Ona po prostu nie chciała. Bo zawsze ten syn był dla niej najważniejszy a cała reszta była temu podporządkowana. Pomimo tego ile on sprawił bólu wszystkim to i tak ona zawsze jego kochała i kocha najbardziej. Ja teraz jestem ta zła bo odsunęłam się w końcu od nich.

Nauczyłam się dbać o swoją przestrzeń i eliminować z niej wszystko to co mi nie służy!

Nie stawiam już innych przed sobą patrzę najpierw co ja potrzebuję bo już teraz wiem, że jak ja zadbam o siebie to będę mogła napisać tekst na mojego bloga, zająć się dziećmi tak aby nie odczuły że ja robię to w między czasie, bo tak często funkcjonowałam. Mój syn ostatnio bardzo źle się zachowywał. Przypisywałam temu wiele czynników bo jak pisałam wcześniej wróciliśmy do Polski i w pierwszej chwili pomyślałam że to przez te wydarzenia, które spowodowały stres w jego życiu. Ponadto w tym czasie wiele rzeczy było dla mnie ważniejszych niż własne dzieci i mój syn od razu to odczuł i dawał znać o tym. On po prostu czuł, że ja jestem nieobecna, że jestem z nim ale tak naprawdę mnie w tym momencie nie ma.

Zwracam na to uwagę, myślę, że to bardzo ważne. Bo często jest tak, że szukamy winy w otoczeniu, w dziecku a czasami wystarczy zajrzeć w siebie i zobaczyć czy coś się we mnie nie zmieniło. Właśnie u mnie tak było. Zajęłam się za bardzo sobą i choć wydawało mi się, że w bardzo szczytnym celu ponieważ cały czas się rozwijam i cały czas zgłębiam swoją wiedzę to na chwilę zapomniałam o realnym świecie. I tak jak pisałam wcześniej moja praca to moja pasja, ja po prostu czuję to co robię i bardzo jestem wdzięczna za swoich klientów. Ale mam też obowiązki, które muszę wypełnić w domu, kiedy nie ma balansu to rodzi się flustracja. Na to też trzeba zwracać uwagę. Ja wiem, że często jest bardzo trudno pogodzić obowiązki żony, matki i jeszcze chodzić na terapię i się rozwijać. Pamiętajmy jednak, że to my jesteśmy najważniejsi, bo kiedy u nas jest spokój, kiedy nasza energia jest przy nas to wtedy nie walczymy i jest łatwiej. I to nie trwa wiecznie. Wielu z moich klientów też mnie pyta o to, że jak to wszystko pogodzić, jak ogarnąć? Moja odpowiedź to wracanie do siebie i kierowanie uwagi do wewnątrz. W każdej wolnej chwili. Nie robimy wtedy czegoś bo tak wypada, bo ktoś czegoś od nas oczekuje tylko właśnie wtedy poświęcamy czas sobie i ja też wiem, że często kiedy my mamy ten czas dla siebie to padamy na twarz bo jesteśmy tak bardzo zmęczeni. Ale nie poddawajcie się bo to jak teraz przetrwacie, to jak teraz siebie postawicie to będzie później procentować.

Tutaj też od razu pojawia się temat granic i ich stawiania. Zaczynacie być dla siebie ważni a więc zaczynacie również kwestionować spędzany czas i to jak właśnie ten czas spędzacie. Stawiajcie granice, układajcie relacje tak aby to najpierw Wam było dobrze. I to wcale nie chodzi żeby teraz tak postępować żeby komuś wyrządzać krzywdę ale chodzi o to aby tak postawić granice aby zaznaczyć i zakomunikować, że ja jestem ważny/ważna! Nie bójcie się a jeśli się boicie to usiądźcie z tym i zobaczcie czego tak naprawdę się boicie. Czy coś stracicie ? Czy ten lęk jest uzasadniony ? Przyjrzyjcie się temu bo naprawdę warto zadbać o siebie. Dogadujcie się ze swoimi partnerami i zwracajcie uwagę na to, że Wy też jesteście ważni. Jeśli Wy tego nie zrobicie, jeśli to nie wyjdzie od Was to nikt tego nie zrobi za Was. Przyszła mi jeszcze jedna myśl, o której muszę napisać. Zwracajcie uwagę z kim przebywacie i jak się czujecie w ich towarzystwie. Jeśli po spotkaniu z kimś czujecie się jakby uleciało z Was życie albo jesteście senni czy w jakikolwiek inny sposób czujecie, że to nie jest znajomość dla Was to nie jest konieczne kontynuowanie takiej znajomości. To też jest ważne. W ten sposób przejmujecie kontrolę nad swoim życiem.

Ważne jest aby sobie uświadomić, że to wszystko jest w nas, cała moc sprawcza. Jeśli chcemy aby nasze życie się zmieniło to my musimy zacząć działać i skierować uwagę na siebie. Uwalniając się z traum widzimy, że wiele rzeczy, które wychodzą z nas są właśnie tym czego tak bardzo nie chcemy w naszym życiu. A więc przekonania, które zaczynamy widzieć, schematy odpowiedzialne za nasze postępowanie. Przestajemy obwiniać wszystkich wkoło a kierujemy uwagę do siebie i zaczynają sie dziać wspaniałe rzeczy! Ale to najpierw ma wyjść od Was.

Ja sobie zawsze obiecałam, że będę żyła inaczej niż moja matka czy ojciec ale nie byłam świadoma, że cały ich bałagan nosiłam w sobie. Dopiero w pracy z wewnętrznym dzieckiem to odkryłam. Nie mając pewności siebie, miłości do siebie szłam jak dziecko we mgle. To takie ulubione powiedzenie mojego męża które wcześniej słyszałam o sobie. Ale on miał rację, bo mnie jako mnie nie było wcale. Byłam tym wszstkim innym tylko nie sobą. Pamiętam jak zawsze marzyłam, że będę miała takie wspaniałe życie z moim przyszłym mężem i dziećmi! Jednakże jedyne co sie działo w moim małżeństwie to odgrywanie schematów, które przeniosłam z domu. Pozwalałam ludziom za mnie decydować, w kryzysowych sytuacjcach to zawsze liczyło się zdanie czyjeś a nie moje, bo ja przecież swojego zdania nie miałam. Nie jest nic złego prosić o radę ale jeśli już tak robicie to upewnijcie się, że ta osoba jest w stanie dać Wam radę, czy jej życie pokazuje, że jest w stanie Wam coś doradzić, co ona sama reprezentuje swoim życiem. Nie pytajcie ludzi, którzy nic w swoim życiu nie osiągnęli, którzy sami sobie ze swoim życiem nie radzą, bo to wprowadza jeszcze większy mętlik w głowie. Patrzcie na ludzi jak oni żyją i wtedy zastanówcie się czy warto pytać. Bo to jest ważne. Każdy będzie zawsze doradzał według własnej perspektywy i nie zawsze to może być dobre dla Was.

Dziś piszę do Was z kawiarni. Dziś mąż jest z dziećmi. Ale wcześniej w ciągu dnia on spędził czas tak jak on chciał. Miał ten czas dla siebie. Teraz ja mam czas dla siebie w którym dzielę się z Wami tym co do mnie przychodzi. Powiem szczerze, że ten post powstawał we mnie bardzo długo. Bywały dni, że miałam inspiracje w głowie ale ciągle jakieś przeszkody. Pisałam na karteczkach najważniejsze przesłania a dziś po prostu usiadłam i napisałam i wiem, że to jest to co chciałam dziś przekazać. Zachęcam Was bardzo serdecznie do pracy, do oczyszczania swojej przestrzeni, dbania o siebie bo tylko w ten sposób będą zmiany. Zmiany, które będą Was cieszyć. Ten post miał być o autorytetach ale wyszło w nim wiele innych spraw a więc niech tak będzie. Ja zawsze chciałam być jak moja ciocia. Mam wspaniałą ciocię, która jako jedyna zawsze mnie rozumiała i w ciężkich chwilach wspierała. Ale tutaj wpadłam w pułapkę. Bo przez wiele lat chciałam być po prostu jak ona. Ona była dla mnie zawsze wzorem do naśladowania. Ale z tego powodu też było pełno złości we mnie. Bo ona jest taka spokojna, ciepła. Zawsze z nią czułam się taka bezpieczna. Kiedy ja odzyskałam swoje poczucie bezpieczeństwa i siebie, zrozumiałam, że nie mogę być jak ktoś inny. Będę zawsze cierpiała kiedy będę porównywać się do innych. Nawet ostatnie wydarzenia mi o tym przypomniały w bolesny sposób. Zapomniałam o tym, że ja mam swój czas i ja robię wszystko w swoim czasie. Czasami może wolniej ale z poczuciem siebie a nie z chęcią bycia jak ktoś inny. Wtedy jest ogromna fala krytyki w swoją osobę, dlaczego ja nie jestem taka spokojna, taka ciepła, miła uprzejma itd itd. Bo ja mam inną energię. Po prostu! I tak samo Wy. Każdy z nas jest inny. Łączą nas czasami podobne doświadczenia, stąd czujemy się tak blisko z kimś, czujemy się rozumiani przez te osoby ale tu można szybko wpaść w pułapkę. Pamiętajmy zawsze jesteśmy sobą. To jacy my jesteśmy jest wyjątkowe. I nie będzie już zwątpienia w siebie. Pomimo tego, że terapię z wewnętrznym dzieckiem skończyłam już jakiś czas temu, czasami dostaję lekcje. Aby zobaczyć na ile jest wszystko ugruntowane. I nawet jeśli gdzieś jeszcze popełnię błąd to już nie krytykuję siebie bo to nie o to chodzi. Wyciągam wnioski i idę do przodu. Dziś czuję również ogromną wdzięczność za to, że mój mąż jest z dziećmi a ja mogę tu być i pisać. Wszechświat daje to czym wibrujemy a więc również w codziennym życiu uczmy się dostrzegać drobne rzeczy, jakie dostajemy od innych. Wtedy też będziemy przyciągać ich więcej. W niedawnym czasie spędzałam czas z wyjątkową osobą, przy której mogłam być w stu procentach sobą. Uświadomiłam sobie wtedy jakie to ważne. Nie marnujmy czasu na rzeczy nieistotne. Już teraz ustalmy sobie priorytety, które poprowadzą do zmian. Nic się nie zmieni bez drobnych zmian. A wiec jeśli marzy się Tobie inna praca, jeśli chcesz coś zmieniać w swoim życiu to pamiętaj, że teraz jest najodpowiedniejsza chwila. Zrób wszystko aby zbliżać się do tego. Ja wiem, że czasami jest ciężko bo są różne okoliczności ale zmiana rozpoczyna się w głowie! Tak w Twojej głowie, to tam powstają decyzje, które później realizujemy. A więc już od dziś kreuj sobie to, siadaj i czuj, że już to masz. Ale oczywiście to popieraj działaniem. Jeśli chcesz coś robić a brakuje Tobie pieniędzy to nawet teraz kiedy wykonujesz pracę, której nie lubisz, bądź wdzięczny, że tą pracę masz bo ona doprowadzi Cię gdzieś dalej! Decyzje poparte chęcią zmiany i działanie. Wkładasz w to całego siebie. Wtedy zaczynają dziać się cuda. I ja wiem co mówię, bo również pracowałam za marne grosze ale miałam wizję w głowie, którą pielęgnowałam. Pielęgnowałam ją w sobie! Nie dzieliłam się tym z nikim. To było moje aby cała siła poszła w to. Bo mówiąc o tym poczułam, że osłabiam siebie, swoją wizję i wiarę w powodzenie. To jest Wasza odpowiedzialność żeby nie odkładać na długo ponieważ to jest ten czas kiedy akurat teraz są dla Was drzwi otwarte. Później już się zamykają, przychodzą kolejne ale to już nie to co miało być.

Ja mam tak z inspiracjami, które przychodzą. Często przychodzą do mnie teksty, które chcę napisać ale nie mogę pisać akurat bo dzieci, bo sprawy bierzące i co sie dzieje? Kiedy już mam czas i chcę pisać to już niestety nie mogę bo ten moment przeszedł. Pracuję też nad tym i uwalniam wszystko co przeszkadza moim inspiracjom się ucieleśniać. Tak samo Wy, kierujcie uwagę na siebie, nie na partnerów czy na otoczenie albo przyjaciół, kierujcie uwagę na siebie i patrzcie co wewnątrz a nie na zewnątrz. To w nas są odpowiedzi, to w nas jest prowadzenie, to w nas jest siła i moc sprawcza, jeśli sobie to uświadomicie to wszystko rusza z miejsca. Nagle przychodzą pomysły i wszystko zaczyna sie układać tak jak wcześniej chcieliście. Nie ma innej drogi i wtedy poczujecie że jest siła wyższa, która prowadzi, która się Wami opiekuje. I chociaż czasami najpierw bywa gorzej ale to jest po to aby się uwolniło i zrobiło miejsce nowemu. Nie poddawajcie się nawet jeśli chwilowo wydaje się, że już naprawdę nie dacie rady! Ja też byłam w takiej sytuacji, w trakcie mojej terapii podjęliśmy z mężem decyzję, że sie rozchodzimy. Zostałam sama, bez środków do życia, bez dachu nad głową. Mój mąż powiedział, że wraca do Polski a ja postanowiłam, że zostaję w Holandii. Też się bałam i to bardzo ale wzięłam się w garść i powiedziałam sobie, że dam radę bo miałam terapeutkę, która też we mnie wierzyła. Dlatego wiem jak to jest być w sytuacji „bez wyjścia”. Poczułam całą sobą, że muszę zająć się jeszcze bardziej sobą bo inaczej nie ruszę z miejsca. I dopiero wtedy poszło. Ruszyłam z miejsca i dopiero wtedy zaczęła się nasza relacja z mężem naprawiać, kiedy w stu procentach postawiłam na siebie.

Dbajcie o siebie, spędzajcie czas tak jak lubicie i nie odkładajcie niczego na później…. Wasza przygoda rozpoczyna się właśnie teraz! Nie bójcie się być SOBĄ!

Z miłością,

Sprawdź inne wpisy: