Jak wyglądają sesje i praca z wewnętrznym dzieckiem na sesjach

Chciałabym dziś opisać jak wyglądały moje sesje i dlaczego były bardzo skuteczne.

Kiedy trafiłam na sesje indywidualne byłam bardzo zdeterminowana aby wyzdrowieć. Chciałam aby zmiany dokonały się szybko i żebym w końcu mogła funkcjonować tak aby życie mnie cieszyło.

Podzielę się z dziś moimi refleksjami na ten temat aby zwrócić też uwagę na pewne, jak myślę istotne czynniki.

Kiedy szłam na pierwszą sesję wiedziałam tyle co udało mi się znaleźć informacji w internecie ale dokładnie nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Dopiero kiedy sama odbyłam te sesje zrozumiałam dlaczego jedne są skuteczne a inne nie. Ważne aby była praca, która pozwoli dotrzeć do tych miejsc w Tobie, które teraz działają na Twoją niekorzyść. To się dzieje kiedy wchodzimy w proces. I dobry terapeuta nie potrzebuje zbyt wielu informacji od Ciebie, nie potrzebuje omawiać tematu, tylko wchodzi z Tobą w proces i prowadzi Cię tak aby dotrzeć do tego co blokuje Ciebie najbardziej na tą chwilę. I co się dzieje wtedy? Kiedy na przykład wracasz do czasu kiedy cierpiałeś jako dziecko to na sesji wracasz tam, do tego czasu i miejsca. Pozwalasz sobie na przeżycie tego czego nie można było Tobie przeżywać jak również wypowiadasz to czego nie wolno Ci było mówić!

To jest bardzo ważne! Ja na początku bałam się krzyczeć. Bo byłam nauczona, że do rodziców się nie krzyczy, że się o nich źle nie mówi bo to są Twoi rodzice. Takie też miałam przekonania wpojone mi jako dziecku. Ale już w drugą stronę to mogło iść wszystko. Na mnie wolno było krzyczeć, wyzywać mnie. Ja sobie dokładnie to wszystko przypomniałam. I wtedy dopiero po kilku sesjach z pomocą mojej terapeutki zaczęłam się wydzierać, krzyczeć tak że aż bolało mnie później gardło. Chodzi tylko o to aby poddać się temu co przychodzi i pozwolić sobie na przeżywanie tego. Wykrzyczeć, tak wykrzyczeć swoją prawdę. Bo to jest nasza prawda, którą zablokowaliśmy w sobie.

I teraz pomyśl, że takich aspektów może być wiele, wiele różnych przekonań, które w sobie wyrobiliśmy ponieważ mieliśmy doświadczenia, które sprawiały nam cierpienie. A więc to co teraz przeszkadza, że w relacjach się nie układa, że emocje szaleją, że finansowo nie idzie… najczęściej trzeba szukać przyczyn właśnie poprzez skontaktowanie się z wewnętrznym dzieckiem. Ono doprowadza nas do tych miejsc w nas samych.

Świadomie nie wiemy dlaczego zachowujemy się w sposób, który później powoduje, że cierpimy. Nie umiemy podejmować decyzji, jesteśmy jak chorągiewka na wietrze, nie ufamy sobie. Dobra sesja ma na celu wydobyć te przekonania abyśmy mogli je uzdrowić. A jak je uzdrawiamy? Wyrzucamy te emocje, u mnie oczywiście było dużo, bardzo dużo złości. A więc na sesji wyrzucałam tą złość i oddawałam komu trzeba było. Dochodziłam do momentów, że moje ciało się trzęsło ale wiedziałam, że jestem bezpieczna i że nie jestem sama. W każdej tej sytuacji moja terapeutka była ze mną . Szła i wspierała mnie. Dopiero wtedy kiedy ja mogłam wywalić tą złość to mogłam się z małą Anią spotkać. Za każdym kolejnym razem ona widziała, że ja za nią staję, że ja ją bronię. Na początku patrzyła na mnie podejrzliwie. Dopiero po którejś z kolejnych sesji zobaczyła, że ja regularnie do niej przychodzę i stawiam się za nią. W ten sposób buduje się więź ze swoim wewnętrznym dzieckiem.

Dlatego jest bardzo istotne aby te sesje na początku odbywały się dość często i regularnie.

I teraz wyobraź sobie kiedy Twoje wewnętrzne dziecko wyrzuci te wszystkie emocje, które przeszkadzały Tobie funkcjonować tak jak byś tego chciał, przytulasz te swoje dziecko, z sesji na sesję kochasz coraz bardziej. Tworzy się niepowtarzalna, jedyna więź, ta najważniejsza w Twoim życiu. Więź z samym sobą. Tak tworzy się zaufanie, bo to wewnętrzne dziecko najpierw musi zaufać Tobie… Czasami jest tak, że na początku ono nie chce z Tobą nawiązywać żadnej relacji. Nie dlatego,że nie chce tylko dlatego, że długo było na wygnaniu, niezauważone, niewysłuchane. A więc zamiast krytykować siebie czy obwiniać, że coś nie idzie po prostu zaakceptuj to, tak jak byś miał zaakceptować swoje własne dziecko. Mi też bardzo pomogła praca z wewnętrznym dzieckiem akceptować swoje dzieci. Paradoksalnie najpierw moje dziecko pokazywało mi gdzie nie kocham siebie a później mogłam zobaczyć gdzie ja nie szanuję swojego dziecka. Dzięki temu, że zaczęłam pracę z moim wewnętrznym dzieckiem to zaczęłam też pracę nad uzdrawianiem relacji z moimi dziećmi.

Dlatego trzeba też zobaczyć co służy Tobie i jaki rodzaj sesji. I to wcale też nie musi być tak, że jak pójdziesz do jednego terapeuty to już musisz z nim zostać. Tutaj nie ma żadnego obowiązku ani przymusu.

Sesja ma być dla Ciebie i to Ty masz się czuć ważny na sesji.

Ja też mam takie odczucia, że te sesje, na których krzyczałam i wyrzucałam całą swoją złość były najbardziej efektywne. Ale na to trzeba sobie pozwolić i dobry terapeuta zrobi to, doprowadzi Cię w to miejsce. I kiedy wykrzyczysz te swoje dawno zamiatane emocje pod dywan to otworzy się w Tobie przestrzeń aby swoje wewnętrzne dziecko utulić i ukochać. Jeśli uwolnisz te wszystkie blokady w postaci zablokowanej energii w ciele to Twoje wewnętrzne dziecko odpłaci Tobie spokojem, którego tak bardzo pragnąłeś i szukałeś. Odpłaci Tobie zaufaniem, Miłością. Ja uważam, że to ma bardzo duże znaczenie w procesie uzdrawiania siebie. Nie tylko skonfrontowanie się z tym ale wyrzucenie tego w taki sposób aby Twoje wewnętrzne dziecko to czuło, że właśnie za nim stoisz, że robisz to dla niego. Ono wtedy zaczyna czuć się ważne. To musi być konkretna i zdecydowana praca. Później jeżeli pozwoli Tobie to je utulisz i nawet zabierzesz do siebie, bądź stworzysz miejsce, do którego będziesz tam swoje wewnętrzne dzieci zabierać. U mnie było różnie, jedne brałam do siebie, inne brałam do mojego stworzonego miejsca dla nich. Bo takich wewnętrznych dzieci będzie dużo. To będą Twoje dzieci, z którymi będziesz pracować na sesjach. I ważne jest aby te dzieci później miały swoje miejsce. Takie miejsce gdzie będą czuły się bezpiecznie i gdzie będą miały po prostu swoje miejsce. Ja już teraz rozumiem dlaczego ciąglę szukałam swojego miejsca, dlaczego się ciągle przeprowadzałam. W swoim domu rodzinnym nigdy nie czułam się jak u siebie. Zawsze było podkreślane to że jest to “ich dom” czyli rodziców. A więc szukałam tego swojego domu, miejsca na tym świecie. Przeprowadzałam się z kraju do kraju, myśląc, że w końcu gdzieś to poczuję, że w końcu gdzieś znajdę “ten swój dom”.

Poczułam to dopiero teraz, że moje miejsce, to bezpieczne, mój dom jest we mnie. I akurat jestem znów po przeprowadzce. Rok temu wyjeżdżałam z Polski i właśnie wróciłam. Zdałam sobie sprawę z tego, że uciekałam również od wszystkich problemów, od mojej rodziny bo nie potrafiłam stawiać granic. Wróciłam do Polski bo już nie muszę uciekać. Ponadto chciałam udowodnić mojej rodzinie, że jestem taka wspaniała, że sobie poradzę. Każdy mnie tak podziwiał kiedy wyjeżdżałam sama do Stanów Zjednoczonych. Chciałam podróżować ale też chciałam w ten sposób pokazać jaka jestem wartościowa. A w środku czułam co czułam niestety.

Już nie muszę nikomu nic udowadniać. I nie muszę słuchać innym. Wróciłam do Polski pomimo tego, że każdy mi mówił że to zapyziała wiocha itd. A się okazało, że ja kocham ten spokój tu gdzie mieszkam, że kocham ten mój las. Ale nie słucham już nikogo. Słucham siebie.

Zrozumiałam co jest dla mnie ważne, poczułam to a nie tak jak wcześniej dawałam się omamiać iluzją, które tworzył mój umysł. Kiedy moje wewnętrzne dziecko poczuło się bezpieczne to ja też poczułam się bezpiecznie. Dlatego tak ważne aby sesje doprowadzały do takich właśnie odkryć w sobie. Ważne też aby do sesji i do pracy ze sobą podchodzić z nastawieniem, że wszystko się uda, że będą takie jakie mają być. Mam na myśli to aby otworzyć się na wszystko co przychodzi i to akceptować. I jeśli już jesteś na terapii to chciałabym zwrócić uwagę na to aby te sesje były w miarę regularne. Aby umysł nie miał za wiele czasu na kombinowanie. Ja kiedyś miałam tendencje do analizowania wszystkiego co mi wychodziło, szukałam również znajomych do wygadania się. Chcę zwrócić uwagę na to, że dobra sesja poprowadzona z wyczuciem spowoduje, że omówisz to co Ciebie blokuje i nie będziesz szukał ludzi “do obgadania” bo takie obgadanie niestety nic nie daje.

Jest bardzo wielu terapeutów ale proszę bądźcie czujni i zwracajcie uwagę na te podstawowe rzeczy. To ma być praca a nie pogaduchy. Wtedy zobaczysz efekty swojej pracy bardzo szybko. Jeszcze jest jedna kwestia, na którą chcę zwrócić uwagę. Nawet jeśli nie będziesz miał wielkich sensacji na sesjach lub po sesjach na przykład nie będziesz płakać, nie będziesz nic czuł specjalnego to i tak nie poddawaj się. Ja przez pierwszych kilka sesji wywalałam swoje żale ale jakoś nie zauważyłam żeby coś się zmieniało. Pamiętam, że nawet pytałam po jakim czasie następuje uzdrowienie i poprawa. Bo myślałam, że jak już chodzę na te sesje i chodzę a efektów nie widać to chyba coś jest nie tak. Przez chwilę popłynęłam ze swoim myśleniem. Ale kiedy się opamiętałam to powiedziałam sobie, że nie poddam się. Bo jest wielu ludzi, którym się udało a więc będę chodzić i dotrwam do końca. Pomimo chwili zwątpienia wierzyłam i ufałam w sens terapii i uzdrowienie. A więc jeśli też masz takie chwile zwątpienia to się nie biczuj i nie krytykuj bo to jest też normalne. Jest naturalną rzeczą wątpić. Jednak rób swoje. O to chodzi, idziemy dalej pomimo tego, co mówi umysł.

I raptem któregoś razu poczułam na sesji, że się dokonało, że jest OK, że nie mam na tę chwilę nic. Poczułam się zdrowa.

Ale odpuściłam sobie czekanie na to. Przestałam tak bardzo koncentrować się na tym. Aż to w końcu przyszło. I też każdy z nas jest inny i potrzebuje jeden mniej drugi więcej czasu i to też jest ok. Ważne aby się nie poddawać i nie pozwalać aby umysł płatał nam figle i odciągał nas od pracy. Otwórz się na prowadzenie przez wszechświat, przez swoją Duszę. Jeśli dotarłeś tak daleko to nie pozwól aby cokolwiek stanęło Tobie na drodze do uzdrowienia. Ja miałam taki krytyczny moment, kiedy mnie się tak wszystko wylało w którymś momencie po sesji, że właśnie jestem ofiarą i byłam gotowa tak stanąć za sobą, że jeśli trzeba było to niestety nawet rozpadło by się moje małżeństwo. Mój mąż wtedy wyciągnął rękę do mnie . Pomimo tego, że wtedy to tak się przez niego czułam. Jaki to paradoks ? Dlatego poszłam na sesji w te miejsca, kto już mnie tak traktował I uleczyłam to. Dopiero to pozwoliło mi wychodzić z pozycji ofiary. Przestałam po prostu czuć, że jestem ofiarą. Ale byłam gotowa zrobić wtedy wszystko dla siebie i mojego wewnętrznego dziecka . Wiedziałam ze najpierw jestem Ja – Ania!

Później wszystko inne. Chcę tylko powiedzieć, żeby mieć odwagę stanąć za sobą bezwzględnie na wszystko!

Życzę powodzenia ❤❤❤

Z miłością,

Sprawdź inne wpisy: